Na ratunek włosom...wypadające włosy to nic miłego dlatego postanowiłam wypowiedzieć im wojnę! Efekty tych bitew- moje małe porażki i wielkie zwycięstwa w pielęgnacji i ratowaniu tego co pozostało postaram się regularnie zamieszczać na łamach bloga. Pojawią się recenzje przetestowanych w sporej ilości kosmetyków do pielęgnacji włosów, ciała oraz propozycje makijaży.
Moje włosy są średnioporowate w kierunku niskoporowatych. Mój naturalny kolor to ciemny brąz z miedzianym blaskiem. Długość około 40cm. U nasady przetłuszczają się zaś końce zazwyczaj są suche. Łatwo je obciążyć i wówczas wydają się przyklapnięte i bez życia. Są śliskie, cienkie i ciężko je ułożyć. W przypadku moich włosów sprawdza się zatem zasada złotego środka czyli im mniej tym lepiej. Ciężko jednak było mi znaleźć coś co spełniałoby moje oczekiwania tym bardziej w trakcie poszukiwań cudownego leku na wypadanie włosów kiedy to jak wiadomo "tonący" chwyta się wszystkiego...
Moje włosy poddawane były wszystkim możliwym zabiegom: wielokrotne rozjaśnianie do blondu, farbowanie chemiczne i henna na czernie, brązy oraz czerwienie.Mój aktualny kolor to Garnier Color Sensation 4.52 olibanowy brąz z gamy orientalnych brązów. W efekcie niezbyt sumiennej pielęgnacji objętość kucyka na przestrzeni lat znacznie się zmniejszyła zaś dostępne i szeroko reklamowane w mediach "cudowne środki" nie zawsze dawały tak spektakularne efekty jak u kobiety w reklamie.
Moje zabiegi zaczęłam 18 czerwca. Postanowiłam ostro wziąć się za pielęgnację i poszperać w sklepach zielarskich oraz drogeriach w poszukiwaniu czegoś co "postawi moje włosy "na nogi ;)
A oto one (zdjęcie bez flesza):
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz